Stream Łobuzy - Ona Czuje We Mnie Piniądz (Oficjalny Teledysk) by Daniel Kaczorowski on desktop and mobile. Play over 320 million tracks for free on SoundCloud. 1. Co on do mnie czuje- świat 2. Czy będzie o mnie zabiegać- śmierć 3. Jaki będzie rezultat sytuacji- sąd. W moim odczuciu 1. Chciałby związku, a przynajmniej bliżej mnie poznać poza pracą, gdyż jest ciekaw mojej osobowości 2.śmierć sama przez siebie mówi że nic nie zrobi, że umrze to w zarodku , 3. Videos de snedniek 🇰🇿 (@keindens) con «Ona czuje we mnie piniądz - Łobuzy» | TikTok. Cargar. Para ti. LIVE. Inicia sesión para seguir a creadores, dar un me gusta a videos y ver comentarios. Iniciar sesión. Temas populares. Comedia. Juegos. Polubienia: 46,Film użytkownika ᴍᴇᴛʀ💤 (@seriometr) na TikToku: „”.past contiunes ktory jest present chodzac podczas test zeby zobaczyc czy mam sciagi pod my assOna czuje we mnie piniądz - Łobuzy. Note: some words might be censored in above Lyrics & subtitles for preview only. Uncensored versions of lyrics, subtitles are below. Subtitle may need a correction, you can send a correction to info [@] rentanadviser.com, or you can create your own subtitle by using the Subtitle Maker for Music videos (free) application. jurus gambar senam dasar psht 1 90. Zbierałam się do tego tekstu tak długo, aż w końcu przyznałam sama przed sobą, że dłużej zwlekać się nie da. Pierwotnie założyłam, że będą to dwa odrębne teksty – jeden dotyczący nauki zasypiania dziecka a drugi o odstawieniu od piersi, czyli tematu, który był dla mnie bardzo trudny. Ostatecznie jednak uznałam, że jedno z drugim jednak dość mocno się rok temu dzieliłam się z Wami historią z nauką zasypiania pewnego niemowlęcia. Pisałam o tym, że zdecydowaliśmy się na pomoc doradcy snu, aby pomoc Różyczce w nauce przechodzenia płynnie miedzy fazami snu. Generalnie kiedy się na to zdecydowałam – byłam już po 2 miesiącach tak totalnie zarwanych nocy i na skraju wyczerpania, że budząc się dosłownie co 40 minut, nie chciało mi się oddychać. Czytałam dużo na ten temat u Magdy Komsty (propagatorki rodzicielstwa bliskości, które było najbliższe memu sercu) i na tamten moment jej argumenty nie do końca do mnie trafiały. Miałam ochotę walić głową w ramę łóżka ze zmęczenia i szukałam innych metod. Mnóstwo osób pytało, jak po dłuższym czasie oceniam współpracę z kontrowersyjnymi osobami zajmującymi się nauka zasypiania niemowląt. Zasypianie w poczuciu bliskości Ponieważ ja wykorzystałam tylko część metod z listy od Pani Moniki Huntjens – cały czas uczyliśmy zasypiać Różę w możliwie największym poczuciu bliskości. Nigdy – i jest tak do dziś – nie wyszliśmy z pokoju dopóki nie zasnęła. Nigdy nie pozwoliłam jej się wypłakiwać. Ale pani Monika też starała się zrozumieć nasze podejście. Nie posłuchałam jednak porad związanych z tzw. interwałami (wchodzenie i wychodzenie z pokoju podzielone na jednostki czasowe. Myślę, że interwały powinniśmy jednak pozostawić na sali fitness albo jednostce wojskowej). Niemniej jednak z kilku porad skorzystałam: nie karmić piersią przed samym kładzeniem spać, wieczorne rytuały, próby położenia dziecka i oswojenia z łóżeczkiem, a nie tylko rączkami mamy, zwiększenie roli drugiego rodzica w procesie zasypiania. Konsekwentnie to wdrażaliśmy, a mając pytania dzwoniliśmy do Pani Moniki. Ale przy słabych dniach – nie bałam się brać ją i tulić w ramionach. Pani Monika napisała ostatnio książkę o nauce zasypiania i poprosiła mnie o recenzje i opis, który mogłaby umieścić z tylu okładki. Nie zgodziłam się, ponieważ nie czytałam tej książki, a jej metody, choć skuteczne, tylko częściowo się sprawdziły w naszym przypadku, ponieważ ja postanowiłam słuchać w tym procesie intuicji i prócz porad – wsłuchiwać się w dziecko. I to chyba najlepsza rada jaką mogę dać. Porady pomogły na tyle, że mogłam budzić się znów co 3h (na nocne karmienie piersią), a ponieważ skorzystałam tylko z części jej porad i ostatecznie nie nauczyłam Róży przesypiania całej nocy nie chciałam się wypowiadać. Przeczytaj także: Moje dziecko nie śpi – nauka zasypiania Z perspektywy czasu nie neguje osób, które pomagają niewyspanym mamom. Nam Pani Monika pomogła – jednak ogromnie ważna była dla mnie w tym procesie bliskość z dzieckiem i metody, które narażałyby dziecko na zbyt duży stres nie są zgodne z moim rozumieniem rodzicielstwa. Po wydaniu przez nią książki w Social Mediach zawrzało, gdyż Pani Monika (zdanie wyrwane z kontekstu) napisała, że podczas nauki zasypiania dziecku z emocji może zdarzyć się wymiotowanie i dodała, że jest to normalne. I choć po aferze tłumaczyła, że opisywała jakąś jednostkową sytuację – przeciwny obóz nie miał już nad nią litości. To bardzo poczciwa kobieta z dobrym sercem i naprawdę nie sądzę, aby napisała to w złym tonie. Osobiście uważam jednak, że wypłakiwanie się, a tym bardziej wymiotowanie, które są skrajnym objawem stresu niemowlęcia nie są normalne i nie mogą mieć miejsca podczas nauki zasypiania. Jednak chcę ją trochę wziąć w obronę, bo wierzę, że nie miała takich skrajności na myśli. Ona rozumiała, że wypłakiwanie się nie jest metodą – a przynajmniej nam dała to tak odczuć. Sądzę, że te dwie metody da się połączyć – nauki spania z bliskością. Może nie będą to sukcesy spektakularne, ale w naszym przypadku niedawno przeczytałam gdzieś, że niemowlęta podczas procesu tzw. “wypłakiwania”, zasypiają w końcu z wycieńczenia i poczucia braku bliskości w potrzebie. W końcu zapamiętują, że kiedy tej bliskości potrzebują – nikt ich nie przytuli. Nikt nie przyjdzie. Nie wiem czy naprawdę tak jest, ale po przeczytaniu tego wiedziałam, że ja nie przyłożę do tego ręki i moje dziecko będzie miało mamę, która będzie przy nim. Odstawianie od piersi I tu zaczyna się łączyć druga historia na temat karmienia piersią. U nas trwało to ponad 1,5 roku. Wiele razy pytałam inne mamy – także na insta o porady w tej kwestii, bo choć powoli eliminowałam karmienia dziennie – miałam to szczęście, że Róża pięknie nam jadła, o tyle nie miałam pojęcia jak odstawić ją od piersi w nocy. Budziła się początkowo (już po nauce spania) co 3h, potem różnie, ale ostatecznie budziła się 2-4 razy w nocy. Woda nie wchodziła w grę. Na pomysł mojego męża, aby się przemęczyć i ją odstawić – zareagowałam histerycznym płaczem, co tylko świadczy o tym, jak bliska jest to więź i że nie zawsze decyzja należy do kogoś innego. Mama musi czuć się gotowa na odstawienie, bo inaczej burza hormonów może być bolesnym doświadczeniem. Zaczęłam (ponownie) czytać to, co ma do powiedzenia w tej kwestii Magda Komsta. Tym razem jednak sięgnęłam do jej kursów i okazały się strzałem w 10! Najpierw więc wyluzowałam i dałam sobie przestrzeń do przerobienia tego tematu u mnie w sercu. Uznałam, że dobrym początkiem będzie, jeśli na myśl o zakończeniu mlecznej drogi nie będę rzewnie zalewać się łzami. Kiedy ten moment nadszedł (nie mylcie z tym, ze wiedziałam w 100% ze jestem gotowa!), stwierdziłam, że poobserwuję Różę. Wyczaję moment, który będzie dla niej najlepszy. Przy czym starałam się mimo wszystko redukować nasze nocne, mleczne spotkania. Udawało się! Zostały dwa. Jedno w nocy, drugie rano po obudzeniu. Półtoraroczne dziecko – czai bazę i sięga po swoje samo 😀W między czasie słuchałam kursów Magdy. Okazało się, że intuicyjnie jakimś cudem wszystko robiłam całkiem dobrze. W każdym razie zgadzało się to z jej wskazówkami, które usłyszałam już po nadszedł ten dzień! Wyjechaliśmy – wszyscy na obóz. Była z nami mama Andrzeja. Ja podczas obóz mam zwykle mnóstwo pracy, więc Róża dużo czasu spędzała z babcią. Którejś nocy nie obudziła się na pierś, a rano uznałam, że zamiast dać jej cycunia – poprzytulam ją i zabawię. To samo stało się następnej nocy – jakimś cudem nie obudziła się. Rano zastosowałam więc podobną strategię. Trzecia noc i kolejne cztery nie były już tak łaskawe. Róża budziła się i chciała “cycy”, ale ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu udawało się totalnie załagodzić sytuację przytulając ją. Te dni były łatwiejsze niż się spodziewałam, bo Róża przy tym nawet specjalnie nie płakała. Mi było zdecydowanie trudniej, ale czułam podskórnie, że to ten moment. Po tygodniu było już OK, ale o piersi definitywnie zapomniała po około miesiącu. Potem chciała, ale już się kompletnie nowy etap. Po ok. 6 tygodniach od odstawienia Róża zaczęła przesypiać cale noce, a ja po roku i 7 miesiącach spałam cala noc razem z nią. O Boże! Cóż to była za chwila! Nie jestem Wam w stanie tego opowiedzieć! No ja nie wierzyłam, że to kiedykolwiek nastąpi. Serio! Sprawdziło się zatem to, o czym wiele osób mówiło – jak przestaniesz karmić, będzie lepiej, a że sprzęgło się to z jej wiekiem – miałam swój poradziła sobie genialnie – od tamtej pory wsuwa na śniadanie dwa razy tyle! Czasem dosłownie je więcej od nas (no dobra – wcale nie czasem). Mama (ja znaczy) wcale nie poszła w odstawkę, także nie miałam poczucia straty i o dziwo bardzo dobrze to zniosłam pod względem psychicznym. Miałam jednak inne perypetie – przybrałam na wadze jakieś 4 kilogramy i powiem Wam, że jakieś 3 miesiące trwało zanim hormonalne kwestie się uspokoiły, a moje ciało przestało tak “puchnąć”. Na szczęście nie miałam żadnych zastojów, nie musiałam brać leków, laktacja powoli sama ustawała – przestałam karmić po jakimś czasie odczułam także zmiany w moim myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu jaką kruchą istotą staje się świeżo upieczona mama z tą całą, wielką wrażliwością!I taka kochane mamuśki jest nasza historia. Dzielę się nią nie dlatego, że stawiam się tu za jakiegoś eksperta, ale wiem, że czasem człowiek szuka bliskich mu tematów. Wciąż usypiam Różę – będąc przy niej, dopóki nie zaśnie. Śpiewam kołysanki, przytulam – ale śpi w swoim łóżeczku (choć dalej u nas w sypialni). Nie karmię od sierpnia. Śpię i jestem szczęśliwym człowiekiem. Jednak wszystko mija – nawet ta najdłuższa żmija 🙂Jak u Was mamuśki? Macie to za sobą? Czy wręcz przeciwnie – podobnie jak ja kilka miesięcy temu nie wierzycie w happy ending? Tytuł w zasadzie powinien brzmieć – jak przetrwać połóg i nie dać się zwariować? Mam wrażenie, że na temat ciąży powstaje niezliczona liczba artykułów, wpisów, postów i zdjęć. O samym porodzie jak już wspominałam pisze się mało! O połogu nie pisze prawie nikt. Połóg to wstydliwy temat, z którym większość kobiet się kryje – znów postanowiłam poruszyć ja. Bo trzeba się rozprawić i z tym! Ile trwa połóg? Okres połogu to czas od momentu narodzeń dziecka do momentu powrotu ciała do stanu “sprzed ciąży”. Ktoś kiedyś wymyślił – że przy porodzie naturalnym trwa to sześć tygodni. W przypadku cesarki – dłużej. Nie powiem, że to okres hardcorowy, bo po moim porodzie już niewiele stanów i rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć, ale na pewno jest to czas trudny, w którym trzeba zmierzyć się z wieloma demonami. Kobiety nie mówią o swoim połogu i idę o zakład, że zdecydowana większość zmierza się z nim sama, kryjąc się ze łzami po kątach, bo przecież nie wypada płakać i się smucić, kiedy mamy już nasze największe szczęście przy sobie! Ja się przyznam! Po tygodniu pobytu w szpitalu, wróciłam do domu i czułam się najszczęśliwsza na świecie! Wreszcie mogłam cieszyć się po trudach naszą Różą. Nie sądziłam, że i mnie dopadnie tak szybko baby blues. Nie tego dnia! Ale kolejny dzień szybko zweryfikował sytuację, kiedy mój mąż musiał wyjść do pracy, a ja zostałam z dzieckiem sama. Róża prawie nie spała, była niespokojna, napięta. Ja dopiero się wszystkiego uczyłam, co powodowało u mnie ogromny stres. W pewnym momencie poczułam strach, że ja nie dam rady. Róża płakała, a ja nie umiałam jej uspokoić. Zaczęłam płakać razem z nią. Nie płakać. Raczej wyć! Trwało to dobre 2 godziny. W takim wspólnym ryku znalazł nas Andrzej, który wrócił do domu i uratował sytuację. Połóg – jak sobie radzić? Nie wspomnę, ile razy płakałam zupełnie bez powodu, co zresztą robię czasami w dalszym ciągu. Momentami mam poczucie utraty kontroli nad sytuacją. Wydaje mi się, że nie ogarniam wszystkiego jak należy – siebie, domu, gotowania czy sprzątania, nie wspominając o pracy. Tylko Różę ogarniam cały czas, bo to ona zajmuje pierwsze miejsce. Ktoś zapyta – skąd smutek, skąd płacz? A ja przecież wiem, że to szalejące hormony, ale zdarza się, że psychicznie czuję się fatalnie. Na szczęście rzadko, coraz rzadziej, ale wiem, że wiele kobiet cierpi na depresję poporodową i zmierza się z nią skrycie w samotności. Nie bójcie się prosić o pomoc! Piszę o aspekcie psychicznym w pierwszej kolejności, choć połóg to długi i złożony temat – również fizycznie. Czym jest połóg? Połóg jest niczym innym jak formą czyszczenia się i zwinięcia macicy (powrotu do jej kształtu sprzed ciąży) oraz okresem rozpoczęcia laktacji. To także czas gojenia. W połogu wszystkie hormony utrzymujące ciążę zanikają do bardzo niskich poziomów, inaczej zaczyna działać także układ krwionośny. Inaczej zachowuje się ciało. To czas, w którym malutki człowiek skupia na sobie całą uwagę, a przecież Ty też raczej nie czujesz się jak nowo-narodzona. Zmieniasz pampersy dziecku – I SOBIE! W końcu krwawisz wciąż obficie. W moim przypadku boli zaszyte krocze, ciężko się siedzi (doszły do tego bardzo bolesne żylaki, które pojawiły się po trudnym porodzie – tak, o tym też mi nikt nie wspominał! Ciężko więc skorzystać z toalety. Cewnikowanie podczas porodu też zostawiło swój niefajny ślad), ciało jest jak plastelina – słabe, wątłe! Piersi stają się nabrzmiałe, ogromne, bolesne jak jasna cholera! Do tego dochodzi nauka oswojenia z karmieniem i ranami na sutkach. Na szkole rodzenia, coś wspominali o nawale. Przeszukuję nerwowo notatki, ale wprowadzenie w życie porad z notesu specjalnie nie pomaga. Po paru dniach pojawia się obfite pocenie. Budzę się już nie tylko na karmienie i zmianę pieluchy u Róży, ale także kilkukrotne w ciągu jednej nocy przebranie siebie. Myślę, że pewnie mam gorączkę, bo koszula jest dosłownie cała mokra. Dopiero potem dowiaduje się, że w ten sposób ciało pozbywa się nadmiaru wody. Że to zupełnie normalne zjawisko. Nikt mi o tym wcześniej nie mówił. Trzeba dać sobie czas Tragedia! Pomyślicie. Ta Bigos to serio jakoś wszystko dziwnie przechodzi. Ale prawda jest taka, że większość kobiet ma podobnie. Te pierwsze tygodnie nie są lekkie, ale powiem wam jedno. Piszę ten tekst w piątym tygodniu połogu i większość ran już się zagoiła. Dyskomfort znika. Psychicznie także z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Wiem, że trzeba dać sobie czas. Nie trenuję. Czekam na wizytę u ginekologa i fizjoterapeuty uroginekologicznego. Ćwiczę tylko i wyłącznie systematyczne mięśnie dna miednicy i delikatnie poprzeczny brzucha (o tym zrobię oddzielny wpis) wychodzę także na spacery i nordic walking. Teoretycznie czuję się już na siłach na lekki trening, ale nie przyśpieszam tematu. Mój brzuch mocno stożkował się podczas ciąży i po połogu będę sprawdzać jego faktyczną formę. To co mogę sprawdzić sama napawa jednak optymizmem – mięsień prosty ładnie się schodzi. Pociążowy brzuszek Brzuch, który po porodzie wyglądał jakbym dalej była w 6. miesiącu (tak – o tym też nikt mi nie mówił), wygląda z tygodnia na tydzień coraz lepiej. Smaruję skórę i robię delikatnie oszczypywanie. Czuję, że macica też powoli wraca do normalnych kształtów, chociaż po paru tygodniach brzuch wciąż nie wygląda specjalnie atrakcyjnie. O tym będzie oddzielny wpis – bo mam i na ten temat sporo przemyśleń. Czuję jednak, że ciało szybko wraca do formy. Nawet jeśli teraz nie ćwiczę, jako trener wiem, że pamięć mięśniowa jest niesamowitą siłą i naprawdę warto jest regularnie trenować przed ciążą. O ile pewne tematy były dla mnie oczywiste, o wielu nie miałam zielonego pojęcia. Okazało się, że zupełnie naturalne jest w połogu częste oddawanie moczu, obrzęki kostek (w pierwszych dniach po porodzie miałam kostki wielkości łydek), zwiększone krwawienie podczas karmienia dziecka, uczucie rozluźnienia lub uczucie ciągnięcia przy wejściu do pochwy. Połóg – czego robić nie wolno? – współżyć,– dźwigać ciężkich przedmiotów,– kąpać się w wannie ani chodzić na basen,– wykonywać ćwiczeń mięśni brzucha (!!!)– nie wprowadzać nic do pochwy (chyba, że jest to lekarstwo i tak mamy zalecone). Na co warto postawić w połogu? Na co warto postawić?– na ćwiczenia mięśni dna miednicy– na częste prysznice i podmywanie się dwa razy dziennie,– na noszenie przewiewnej bielizny i pamiętanie o wietrzeniu miejsca z szwami.– zaopatrzenie się w krem łagodzący rany na brodawkach,– kupienie laktatora – przyrzekam, że ten wynalazek uratował mi życie,– na spacery (bezruch nie jest dobry ani dla ciała ani dla głowy),– do szpitala polecam wziąć także duże podkłady do rozłożenia na łóżku) i ogromne podpaski,– na kontrolę (serio powinno to być obowiązkowe) u fizjoterapeuty uroginekologa, który sprawdzi jak sytuacja z mięśniem prostym brzucha i m. dna miednicy (zaraz po porodzie mi sprawdzali to w szpitalu), teraz idę na kolejną wizytę po skończonym połogu,– na kontrolę u ginekologa (naprawdę nie wiem czemu niektóre kobiety tego nie robią po porodzie,– na uzbrojenie się w cierpliwość – i dla siebie i dla dziecka. Kochane mamy i przyszłe mamy – na dniach będzie także tekst o akceptacji – ważny tekst 🙂A potem także inne obiecane tematy. Jeśli macie jakieś pomysły na teksty – piszcie w komentarzach pod tekstem. Za piękne zdjęcie dziękujęDominika Cuda <3 Weronika Rosati rozpływa się nad córką. Podkreśla, że 4-latka jest "rdzenną Amerykanką" 25 lip, 18:26 Ten tekst przeczytasz w 3 minuty Weronika Rosati w najnowszym wywiadzie opowiedziała o swojej karierze aktorskiej i życiu prywatnym za oceanem. Jak zapewniła na łamach magazynu "Wprost", zrobiła wszystko, by zapewnić córce amerykańskie obywatelstwo. Jak mówi, niespełna 5-letnia Elizabeth jest "rdzenną Amerykanką". Foto: Jarosław Antoniak / MW Media Weronika Rosati Weronika Rosati udzieliła obszernego wywiadu magazynowi "Wprost". Opowiedziała w nim o życiu w Los Angeles Aktorka zachwaliła życie z dala od Polski. Dodała, że to najlepsze miejsce, by jednocześnie rozwijać swoją karierę oraz zadbać o dobry los córki Rosati stwierdziła, że uważa swoją pociechę za "rdzenną Amerykankę. "Tu się urodziła, stając się automatycznie rdzenną Amerykanką, tu chodzi do szkoły" – tłumaczy Przyznała, że ma żal do osób, które nie doceniają jej sukcesów w Hollywood Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google Weronika Rosati od wielu lat próbuje sił za oceanem. Na co dzień mieszka w Los Angeles i ma za sobą drobne sukcesy w Hollywood (zagrała u boku Nicholasa Cage'a w filmie "USS Indianapolis: Men of Courage" czy "Iceman: Historia mordercy"). Nie tylko chciałaby odnieść sukces w USA, ale ma także nadzieję, że karierę zrobi również jej córka, Elizabeth, która otrzymała swoje imię po legendarnej gwieździe Hollywood, Elisabeth Taylor. Mama 4-latki zrobiła wszystko, bo ułatwić jej drogę do sukcesu. Będąc w ciąży, zdecydowała się nawet na ryzykowny lot do Los Angeles, by jej córka przyszła na świat na amerykańskiej ziemi, z dala od Polski i byłego partnera, a zarazem ojca dziecka, Roberta Śmigielskiego. W najnowszym wywiadzie dla tygodnika "Wprost" zachwyciła się Kalifornią i możliwościami, jakie daje życie na zachodnim krańcu USA. – tłumaczy aktorka. Zobacz także: Weronika Rosati zdradza sekrety swojej diety. "Schudłam, mam lepsze samopoczucie" Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Weronika Rosati ogłosiła córkę "rdzenną Amerykanką" Kontynuując wątek swojej córki, Weronika Rosati opowiedziała o ich codzienności. Oznajmiła przy okazji, że jej córka jest "rdzenną Amerykanką". "Tu urodziła się Ela, stając się automatycznie rdzenną Amerykanką, tu chodzi do szkoły, tutaj mogę rozwijać się i pracować w swoim zawodzie, który wybrałam już w wieku pięciu lat" – podkreśla 38-latka. W dalszej części rozmowy, Rosati nie mogła nie wspomnieć o atucie, jakim jest współpraca z wielkimi aktorami, których zna cały świat, a ona ma ich na wyciągnięcie ręki. Aktorka ma wrażenie, że często jest niedoceniana przez polskich dziennikarzy, którzy jej zdaniem, wybiórczo oceniają jej artystyczne CV. "Projekty, w których gram, to raczej projekty popularne lub cenione w międzynarodowym świecie filmowym. Wydaje mi się, że niektórzy dziennikarze nie zadają sobie trudu, żeby sprawdzić informacje u źródła. Ja cały czas gram: gram w międzynarodowych filmach, filmach polskich, ale to widocznie mniej ich interesuje" – poskarżyła się córka Dariusza Rosati. Weronika Rosati Weronika Rosati zapewnia, że nie obawia się grania w mniej ambitnych produkcjach. Na swoją obronę, powołuje się na legendę Hollywood, Bette Davis, która aż 11 razy była nominowana do Oscara i otrzymała dwie statuetki Akademii. – podsumowała. Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 25 lipca 2022 18:26 To również Cię zainteresuje Pożyczki online do 10000 złChcę pożyczyćOstatnio zawnioskował: František, PrahaPanFrantišek Dziś o 20:11 zawnioskowało4000 zł. Dlaczego wnioskować o pożyczkę onlineSzybkie załatwienie Wnioskuj o pożyczkę na podstawie łatwego uzupełnienia formularza. Bez zbędnych formalności Pożyczkę załatwisz szybko i łatwo online. Dyskretnie Podczas wnioskowania zachowujemy całkowitą dyskrecję i profesjonalność. Bez poręczyciela Żeby uzyskać pieniądze, nie potrzebujesz żadnego poręczyciela. Reakcje zadowolonych klientówPrzeczytaj opinie naszych zadowolonych klientów. "Przy online pożyczce najbardziej mnie pocieszyło szybkie załatwienie bez zbytecznego długich formalności, zamiast tego szybkie, proste i lojalne metody." Jak uzyskać pożyczkę w 3 krokach 1 Uzupełnij prosty to szybkie i proste. Wypełnij nieobowiązkowy formularz i uzyskaj więcej informacji o pożyczce. 2 Skontaktuje się z tobą provider się z tobą provider pożyczki i razem skonsultujecie szczegóły. 3 Gotowe, otrzymasz informacje o wynikuPo podpisaniu umowy pieniądze zostaną wysłane na twój rachunek. Dziś zawnioskowało już 103 klientovNie wahaj się i wypróbój to również ty!Częste pytania klientówCzy muszę mieć poręczyciela? Każdy wniosek jest oceniany indywidualnie. W niektórych przypadkach uzyskanie pożyczki online nie jest uwarunkowane poręczycielem lub nawet zatrzymaniem nieruchomości. Ile mogę pożyczyć? Wysokość pożyczki oraz okres jej spłaty można ustalić w nieobowiązkowym formularzu online. Po spłacie pożyczki i po następnym wnioskowaniu można się z providerem umówić na wyższej pożyczce. Czy mogę uzyskać pożyczkę, nawet gdy mam zapis w bazach? Zapis w bazach może również zaistnieć z powodu opóźnienia spłaty o parę dni albo zapomnienia o spłacie niektórych rachunków. Z tego powodu każdy wniosek oceniamy indywidualnie i szansę na uzyskanie pożyczki mają nawet klienci z zapisem w rejestrach dłużników. 23 odp. Strona 1 z 2 Odsłon wątku: 13388 19 grudnia 2011 18:10 | ID: 707444 Wyczytałam że Izulek robić będzie bigosik, więc stała się moją inspiracja do wątku :) Wiem ze niektorzy dodaja śliwek, rodzynek, albo wina. Z kolei jeszcze inni dodaja boczek, kiełbaske, chude miesko. Wiem, ze niektorzy dodaja słodkiej kapusty. A jak sie u Was robi bigos? Czego dodajecie? Jakie przyprawy? Kapuste kiszona płuczecie? Mi nie wolno, ale z chęcią sobie smaka zrobie, a moze zrobie na świeta rodzince? Będziecie moją inspiracja jak zawsze? :) Ostatnio edytowany: 19-12-2011 18:11, przez: JUICYfruits 19 grudnia 2011 18:28 | ID: 707458 Uwielbiam bigos ze świeżej kapusty nazywany przez mojego męża żartobliwie potrawką z kapusty (nienawidzi tego dania). Moja mama robi pyszny - mniam. Bigos u nas jest ze wszystkim, co wpadnie w ręce. Moja mama kapustę płucze i jeszcze sieka na drobniej a teściowa nie płucze i też jest pycha. W tym roku mama dała do smaku kilka śliwek suszonych ale nie za dużo. Na koniec to, co ja uwielbiam najbardziej a czego nie znałam. Teściowa robi co roku kapustę kwaszoną z dużą ilością śliwek, miodem, daje chyba także wino i troszkę żurawiny (właściwie nie wiem co tam jest ale jest przepyszne). Ona zarówno bigos jak i tą kapustę na słodko - kwaśno gotuje przez cały tydzień. Może w tym jest ten sekret. Moja mama nie uznaje tradycyjnego gotowania bigosu i po kilku godzinach jest on gotowy ale smak pozostawia troszkę do życzenia. 2 Sonia Poziom: Pełnoletnia Zarejestrowany: 06-01-2010 16:15. Posty: 112846 19 grudnia 2011 18:34 | ID: 707459 Bigos robię zazwyczaj ze śiweżej kapusty a pod koniec gotowania dodaję trochę kiszonej:) Oczywiście w bigosie jest u mnie smażony boczek z kiełbaską i mięsko. Ale tylko chude, lub golonka. Poza tym dodaję przecier pomidorowy. Nie dodaję sliwek, ani innych przypraw. Bigos robię tradycyjny:) 19 grudnia 2011 18:35 | ID: 707460 Ja bigos preferuje tylko z kiszonej kapusty i to takiej że drze za uszy;) Do tego mięsko, raczej chude, kiełbaska podsmazona, suszone grzyby i przyprawy. A i ja dodaję trochę koncentratu pomidorowego, bo tak moja Mama robi i ja też tak lubię:))) 4 Dunia Poziom: Szkolniak Zarejestrowany: 10-03-2011 17:24. Posty: 18894 19 grudnia 2011 19:31 | ID: 707485 Ja robię bigos z mieszanej kapusty. Więcej daję kiszonej. Nie lubię bigosu bardzo kwaśnego. Dlatego kapustę po spróbowaniu płuczę. Oddzielnie smażę i duszę mięsko. Najlepiej jak są wszystkie rodzaje mięsa. A już szczytem smaku jest dodać trochę gęsiny lub mięsko przesmażyć na gęsim smalcu. Dodaję śliwki suszone nie wędzone. I dodaję grzyby suszone. Do gotowania kapusty. Potem wszystko do jednego dużego gara i razem podgotuję. Odstawiam na balkon. I na drugi dzień znów podgotuję. Nie robię zżdnych zasmażek .Ale dodaję trochę przecieru pomidorowego. I oczywiście przyprawy . W tym jalowiec. W święta bigos podaję z chlebem zwykłym lub ciemnym. A na obiad z potłuczonymi ziemniakami. 19 grudnia 2011 19:37 | ID: 707489 U nas bigos robi się z kiszonej kapusty i 1/4 główki świeżej. Oprócz tego dodaje się łopatki, kiełbasy zwyczajnej, konserwy turystycznej, ketchupu, przecieru pomidorowego, powideł śliwkowych, grzyby... i to chyba wszystko 19 grudnia 2011 20:51 | ID: 707582 Ja daję tylko kiszoną kapustę (nie płukam ale odciskam z soku, choć nie zawsze - to zależy od "kwaśności" kapusty), chude mięso, śliwki wędzone, grzyby suszone (razem z wodą w której się wcześniej namaczały). Z przypraw to liść laurowy, ziele angielskie, przyprawa uniwersalna, kminek i pieprz ziołowy. Do bigosu "prawdziwego" kiełbasy, boczku, koncentratu ani żadnych innych udziwnień nie dodaję. Z takimi dodatkami to bigos kielecki - jednodniowy czyli oszukany. Prawdziwy bigos najlepszy jest tak po 4 dniach gotowania. Codziennie na małym ogniu minimum godzina. Kolor wychodzi bardzo ciemny a smak jest genialny. Ostatnio edytowany: 19-12-2011 20:54, przez: Mama Tymka 19 grudnia 2011 21:18 | ID: 707605 kapusta kiszona ale ze startą marchewką do tego klasyczne dodatki - suszone grzyby, kilka suszonych śliwek, przyprawy( sól, pieprz, majeranek). Chude dobre mięso, tak jak pisze Dunia róznego rodzaju. I tyle. Zdaniem mistrzów "bigosowania" wino jest tym dodatkiem, który powoduje, że jest on w wersji de lux;)). Kiedys eksperymentalnie robiłam też bigos w wersji z piekarnika. Pyszny i chyba mniej miąchania ogólnie. Ale też wymaga min. 2-3 dniowego pichcenia. 19 grudnia 2011 21:27 | ID: 707610 9 ewelka21 Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 17-05-2011 01:03. Posty: 3002 19 grudnia 2011 22:58 | ID: 707673 Moja mama robi wyśmienity bigos! Używa wyłącznie kiszonej kapusty. Dodaje do niej mięso, kielbasę, śliwki, koncentrat pomidorowy,odrobinę wina... 20 grudnia 2011 04:54 | ID: 707777 myosotis24 06 (2011-12-19 18:28:44) dużą ilością śliwek, miodem, daje chyba także wino i troszkę żurawiny (właściwie nie wiem co tam jest ale jest przepyszne). Ona zarówno bigos jak i tą kapustę na słodko - kwaśno gotuje przez cały tydzień. Może w tym jest ten sekret. No to jest dla mnie zaskakujace własnie :) Zwłaszcza ta zurawinka... Dunia (2011-12-19 19:31:51) o ! A jałowiec mocno mozna wyczuc? apis74 (2011-12-19 19:37:33)konserwy turystycznej No tutaj to sie czuje zastrzelona!:) Nigdy bym nie pomyslała zeby dodac konserwy. Ale kroisz ja i smazysz, czy jak? marteczka (2011-12-19 21:27:46) wyszukiwarka nie znalazła, nie mniej, dziekuje. U nas rzeczywiscie jednak wiekszosc robi z kiszonej tylko. Sliwki rzadko dodaja... i inne mało popularne rzeczy tez. Koncentrat obowiazkowo. Hmm, moze ktos jeszcze ma jakies inne sposoby? 11 ulamisiula Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 24-03-2011 20:58. Posty: 2498 20 grudnia 2011 09:56 | ID: 707855 Robię bigos staropolski czyli pół kapusty kiszonej gotowanej i pół słodkiej gotuję dodaję mięso gotowane, kiełbasę grzyby suszone, śliwki suszone lub jeśli ich nie mam to łyżkę powideł wino czerwoe i najlepsze jest swojej roboty ale jeśli nie mam to każde inne jest tego przyprawy sól, pieprz mielony pieprz ziarnisty i owoce ziół prowansalskich i całosć gotuję minimum 5 dni. Wystarczy codziennie pogotować na wolnym ogniu ok 2 powiem że jeszcze nigdy bigos mi się nie zepsuł a moze długo stać. 12 kwadracik Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 16-01-2011 16:14. Posty: 11242 20 grudnia 2011 11:05 | ID: 707902 Dunia (2011-12-19 19:31:51) Ja robię bigos z mieszanej kapusty. Więcej daję kiszonej. Nie lubię bigosu bardzo kwaśnego. Dlatego kapustę po spróbowaniu płuczę. Oddzielnie smażę i duszę mięsko. Najlepiej jak są wszystkie rodzaje mięsa. A już szczytem smaku jest dodać trochę gęsiny lub mięsko przesmażyć na gęsim smalcu. Dodaję śliwki suszone nie wędzone. I dodaję grzyby suszone. Do gotowania kapusty. Potem wszystko do jednego dużego gara i razem podgotuję. Odstawiam na balkon. I na drugi dzień znów podgotuję. Nie robię zżdnych zasmażek .Ale dodaję trochę przecieru pomidorowego. I oczywiście przyprawy . W tym jalowiec. W święta bigos podaję z chlebem zwykłym lub ciemnym. A na obiad z potłuczonymi ziemniakami. Tak robiła bigos moja mama i ja tez tak robie 13 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 20 grudnia 2011 11:07 | ID: 707904 Przez ten wątek robię bigosik na święta:))))) 14 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 20 grudnia 2011 11:08 | ID: 707906 Isabelle (2011-12-20 11:07:30)Przez ten wątek robię bigosik na święta:))))) Ale żem cukrzycowa więc dodam mniej przecieru, bez śliwek i zamiast boczku dodam chude mięsko:) A co:)))) 15 emis051 Poziom: Maluch Zarejestrowany: 30-10-2009 10:30. Posty: 706 20 grudnia 2011 11:29 | ID: 707910 Bigos gotuję z kapusty słodkiej i kiszonej, pół na pół. Na wywarze z kości z dużą zawartością mięska, gotuję kapustkę słodką, później wrzucam kiszoną, cebulkę i odrobinę marchewki. Jak się trochę pogotuje dorzucam suszoną śliwkę (dla koloru), mięsko z ugotowanych wcześniej kosci, kiełbaskę. I tak się bigosik gotuje z trzy dni. Na koniec doprawiam solą, pieprzem i niewielką ilością czosnku. Na czwart dzień sprawdzam czy przyprawiony jest dobrze i albo doprawaim dalej albo można już jeść. 20 grudnia 2011 13:21 | ID: 707962 20 grudnia 2011 13:38 | ID: 707972 Mój Małżonek już wczoraj u swojej mamy zjadł cały talerz. Ja obeszłam się zapachem :))) W tym roku sama nie robię bo nie potrafiłabym nie spróbować. 20 grudnia 2011 13:41 | ID: 707977 grzyby jeszcze można dodać, ja nie robię bigosu, bo jakoś nie przepadam. NA studiach dostawałam jako wałówkę od babci w słoiku i nie moge patrzeć na bigos :D 20 grudnia 2011 16:14 | ID: 708083 Dunia (2011-12-19 19:31:51) Ja robię bigos z mieszanej kapusty. Więcej daję kiszonej. Nie lubię bigosu bardzo kwaśnego. Dlatego kapustę po spróbowaniu płuczę. Oddzielnie smażę i duszę mięsko. Najlepiej jak są wszystkie rodzaje mięsa. A już szczytem smaku jest dodać trochę gęsiny lub mięsko przesmażyć na gęsim smalcu. Dodaję śliwki suszone nie wędzone. I dodaję grzyby suszone. Do gotowania kapusty. Potem wszystko do jednego dużego gara i razem podgotuję. Odstawiam na balkon. I na drugi dzień znów podgotuję. Nie robię zżdnych zasmażek .Ale dodaję trochę przecieru pomidorowego. I oczywiście przyprawy . W tym jalowiec. W święta bigos podaję z chlebem zwykłym lub ciemnym. A na obiad z potłuczonymi ziemniakami. Takiego przepisu szukałam:) marteczka (2011-12-19 21:27:46) Co rok to inne smaki:) 20 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 20 grudnia 2011 17:19 | ID: 708122 Ciocia właśnie dzwoniła, że bigosik już na Święta ma! My robimy w czwartek:)

ona czuje we mnie bigos